Podgrzewane złudzenia – czyli jak e-papierosy i podgrzewacze sprzedają nam raka w designerskim etui


Porównanie e-papierosa w designerskim stylu z klasyczną paczką papierosów.
Innowacja jest teraz!

Wstęp – czyli palenie 2.0

Kiedyś wystarczyło wyjść na klatkę schodową, odpalić papierosa zapalniczką z kiosku i wciągać w płuca mieszankę smoły, benzopirenu i marzeń o krótkiej przyszłości. Proste, tanie, dostępne. Ale nie – XXI wiek nie toleruje prostoty. Teraz potrzebujemy papierosa premium, który wygląda jakby zaprojektował go Johnny Ive tuż po zrezygnowaniu z Apple.

Witamy w świecie podgrzewaczy tytoniu i e-papierosów. Świecie, gdzie rak płuc nie pachnie już „tanimi fajkami z kiosku”, tylko „innowacją”, „designem” i „lepszym jutrem”.


IQOS – czyli iPhone dla płuc

Podgrzewacz tytoniu to cud marketingu. Zamiast zwykłej paczki za 20 zł, masz „urządzenie” za 400 zł, które wymaga ładowarki, aplikacji i aktualizacji oprogramowania. To nie jest uzależnienie – to ekosystem.

  • Zwykły papieros: bierzesz, palisz, kaszlesz.
  • IQOS: bierzesz, ładujesz, kalibrujesz, wchodzisz na forum użytkowników, kaszlesz w jakości HD.

Różnica? W zwykłym papierosie płacisz za raka. W IQOSie płacisz za raka w ładnym aluminiowym pudełku.


Nowoczesne uzależnienie wymaga aktualizacji oprogramowania.

E-papierosy – Netflix dla nikotyny

„Chcesz rzucić palenie? Kup e-papierosa!”.
Czyli klasyczna logika korporacji:

  • Jesteś uzależniony od nikotyny?
  • To spróbuj nowej nikotyny, w lepszym opakowaniu!

E-papierosy działają jak abonament na uzależnienie. W klasycznych fajkach płaciłeś raz – paczka i koniec. A tu? Płyny, kartridże, grzałki, nowe modele, nowe smaki. To jak subskrypcja Netflixa, tylko zamiast filmów dostajesz wolniejszą wymianę płuc.


E-papieros – nikotynowy abonament premium.

Apple Store dla palaczy

Jeśli nie zauważyłeś – punkty sprzedaży e-papierosów wyglądają jak salony Apple.

  • Białe ściany.
  • Minimalistyczne półki.
  • Sprzedawca w golfie, który mówi: „To nie papieros, to lifestyle”.

Kupujesz urządzenie i czujesz się jakbyś właśnie wszedł w świat technologicznej rewolucji. Problem w tym, że rewolucja ta kończy się w szpitalu onkologicznym, a nie w Dolinie Krzemowej.


Kupujesz gadżet do płuc, nie technologię.

Zdrowotna narracja – placebo w mgiełce pary

Producenci mówią: „E-papierosy są zdrowsze, bo nie ma spalania, tylko podgrzewanie”.
Tak, to jakby powiedzieć: „Strzelanie do siebie pistoletem na kulki jest zdrowsze niż pistoletem na ostro”. Niby prawda… ale nadal boli, gdy dostaniesz w płuca.

Wdychasz glicerynę, nikotynę i setki związków chemicznych, które może nie są jeszcze dobrze zbadane… ale spokojnie, przemysł tytoniowy zawsze troszczy się o nasze zdrowie.


Ekologia – czyli chmura absurdu

Tradycyjne fajki zostawiały niedopałki. Brzydkie, ale biodegradowalne.
Nowe „innowacje”?

  • Plastikowe kartridże.
  • Baterie litowo-jonowe.
  • Elektroniczne odpady.

Czyli mamy eko-papierosy, które są tak ekologiczne, że nawet Greenpeace dostaje zadyszki.


Nowa era palenia – więcej śmieci, ta sama trucizna.

Socjologia uzależnienia – premium user experience

Palenie kiedyś było plebejskie. „Paczka fajek i wódka z monopolowego”.
Dziś to premium experience. Masz gadżet za kilkaset złotych, płyn za 50 zł i specjalne etui z nadrukiem od projektanta.

Kiedyś uzależnienie było brzydkie. Teraz jest instagramowe. Selfie z IQOSem? Proszę bardzo. Zdjęcie e-papierosa w kawiarni specialty? Must-have.


Snus – nikotyna w wersji „dyskretny uśmiech śmierci”

Snus, czyli mała saszetka z nikotyną, którą wkładasz pod wargę i wyglądasz jakbyś właśnie trzymał sobie tam zużytą herbatkę ekspresową.

Marketing mówi: „To elegancka alternatywa dla palenia – zero dymu, zero zapachu!”.
Rzeczywistość: wyglądasz jakbyś przed chwilą połknął dentystyczny tamponik.

Snus to niby rozwiązanie dla tych, którzy „nie chcą truć innych dymem”.
Prawda: dalej trujesz siebie, tylko w bardziej cichociemny sposób. To trochę jakby złodziej powiedział: „Nie jestem złodziejem, tylko cichym inwestorem w cudze portfele”.


Snus – styl życia czy dentystyczna proteza na próbę?

VELO i inne saszetki – candy shop dla serca

Wersja 2.0 snusów to VELO, Lyft i inne saszetki smakowe.

  • Truskawka.
  • Mięta.
  • Cola.
  • Guma balonowa.

Czyli dokładnie ten sam schemat, co z e-papierosami: „Uczyń uzależnienie kolorowym i radosnym, żeby dzieciaki szybciej się skusiły”.

Bo przecież nic tak nie mówi „innowacja” jak problemy z układem krążenia o smaku truskawkowej gumy balonowej.


Rak o smaku truskawki? Proszę bardzo.

Snus a „styl życia” – influencerzy pod wargą

Widzieliście kiedyś reklamy snusów?
Uśmiechnięci młodzi ludzie, sportowe auta, skateparki, surfing… i oczywiście magiczna saszetka, która „dodaje energii”.

Prawda jest taka, że po snusie nie będziesz ani surferem, ani kierowcą rajdowym. Będziesz co najwyżej kolekcjonerem białych saszetek, które wyciągasz z ust jak bilety z parkomatu.


Lifestyle w wersji podjęzykowej.

Ekologia snusów – biodegradowalne? Tylko w reklamie

Producent powie: „To ekologiczne, bo małe, bo bez dymu”.
Ale spróbuj wyrzucić taką zużytą saszetkę – nagle okazuje się, że trawnik przed blokiem wygląda jak śmietnik z torebek po herbacie.

Czyli palenie zamieniliśmy na plucie saszetkami. Brawo, innowacja.


Podsumowanie – nowy design, ten sam rak

E-papierosy i podgrzewacze to po prostu stara choroba w nowym opakowaniu.
Przemysł tytoniowy wie, że papierosy straciły swój PR – więc sprzedaje nam tę samą truciznę, ale w wersji „pro-user”.

To nie jest walka o zdrowie. To walka o portfele.
Bo czy naprawdę różni się to od zwykłego palenia? Nie.
Tylko, że zamiast paczki fajek za 20 zł, masz abonament premium na nowotwór za kilkaset zł miesięcznie.

Zobacz również: Kiedy elektromarket staje się escape roomem

Odwiedź nas na Facebook!

Tagi:

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *