
Żyjemy w czasach, w których AI pisze wiersze, samochody same parkują, a lodówki mają więcej RAM-u niż niektóre komputery sprzed pięciu lat. A kto nadzoruje cyfrową przyszłość kraju?
No oczywiście – minister cyfryzacji, czyli pan w garniturze, który myli router z routerem stolarskim i uważa, że cookies to coś, co piecze mu żona do kawy.
Curriculum vitae – level: pasjans
Przeglądając CV niektórych osób odpowiedzialnych za technologie w rządach (nie tylko w Polsce – globalnie), można by odnieść wrażenie, że głównym wymogiem jest: „musi potrafić włączyć komputer”.
- Znajomość Windows XP – zaawansowana.
- Umiejętność korzystania z Painta – potwierdzona certyfikatem wnuczka.
- Znajomość Excela – wpisywanie „=SUMA()” raz w roku.
To trochę tak, jakby na ministra zdrowia wybrać kogoś, kto raz w życiu przykleił plaster.
Konferencje prasowe, czyli stand-up bez puenty
Każdy minister cyfryzacji marzy o swoim pięć minut sławy. A więc staje przed kamerami i mówi:
„Sztuczna inteligencja jest bardzo ważna i trzeba ją rozwijać”.
Na pytanie dziennikarza: „A co to jest AI?” – odpowiedź brzmi:
„To takie… no, sztuczne… coś, co pomaga w internecie”.

Legislacja made in 1995
Najlepsze są próby tworzenia ustaw o internecie.
Na przykład: „Wszyscy obywatele muszą mieć dostęp do sieci”.
Brzmi dobrze. Ale w praktyce okazuje się, że sieć = Wi-Fi w urzędzie gminy, hasło: „urzad123”.
Albo projekty ustaw o AI, które wyglądają jakby były pisane na maszynie do pisania przez kogoś, kto myli algorytm z algorytką.
AI jako straszak dziadka
Minister cyfryzacji na spotkaniu z mediami:
„Sztuczna inteligencja może nas wszystkich zastąpić! Musimy to kontrolować!”.
Po czym wraca do biura i drukuje wszystkie maile, bo „tak jest bezpieczniej”.
Cyfrowe pokolenie kontra pokolenie analogowe
Młodzi: płatności Blikiem, aplikacje mobilne, VR, blockchain.
Ministrowie: „Synu, pokaż mi jeszcze raz, jak się wysyła tego SMS-a…”.
To trochę tak, jakby dać dziadkowi Teslę i kazać mu szukać wlewu paliwa.

Kiedy dziadek chce być cool
Niektórzy ministrowie próbują być na czasie. Pojawiają się więc na TikToku albo LinkedInie z filmikiem w stylu:
„Hej młodzi, technologia jest super! 🤓”.
Problem w tym, że robią to tak, jakby ktoś pierwszy raz w życiu trzymał smartfona. Efekt? Cringe większy niż internet w modemie 56k.
Spotkania z ekspertami
Scenka:
- Ekspert IT: „Musimy wdrożyć nowoczesne rozwiązania chmurowe”.
- Minister: „Ale co ja mam z tą chmurą? Przecież padać nie będzie!”.
Przyszłość cyfryzacji w rękach… ludzi, którzy nie wiedzą, co to captcha
Najbardziej ironiczne jest to, że przyszłość całych krajów – od cyberbezpieczeństwa po AI – zależy od osób, które mają problem z przepisaniem kodu weryfikacyjnego przy logowaniu.
Cyberbezpieczeństwo w rękach ludzi, którzy zapisują hasło na kartce
Nic tak nie buduje poczucia bezpieczeństwa jak minister, który na pytanie:
„Jak chroni Pan swoje hasła?” odpowiada:
„Mam karteczkę w szufladzie, a drugą kopię u żony w torebce”.
I to właśnie ci sami ludzie decydują o strategiach walki z cyberatakami. Hakerzy już się boją… ze śmiechu.

Digitalizacja urzędów, czyli PDF-y z pieczątką
Cyfryzacja w wydaniu ministerstwa to prawdziwa magia. Dokument elektroniczny? Jasne. Ale najpierw wydrukujemy, przystawimy pieczątkę, zeskanujemy i wyślemy jako PDF… w Wordzie.
Efekt: plik o nazwie „dokument_ostateczny_final2_poprawka_koncowa_v4.pdf.docx”.
Media społecznościowe – odkrycie dekady
Gdy minister po raz pierwszy odkrywa Facebooka, dzieją się cuda. „Proszę Państwa, dzięki tej stronie mogę napisać do ludzi bez listu poleconego!”.
Twitter to dla nich „nowoczesny telegraf”, a TikTok – „telewizja dla dzieci”.
Blockchain, czyli „łańcuch bloków do roweru”
Kiedy polityk słyszy o blockchainie, widzi oczami wyobraźni… kłódkę do piwnicy.
Na konferencji prasowej:
„Musimy rozwijać ten cały block-chin, bo to daje bezpieczeństwo w internecie, a także można tym przypiąć rower”.
Metaverse – wirtualna emerytura
Gdy Mark Zuckerberg zapowiedział metaverse, ministrowie myśleli, że to nowy park rozrywki w Niemczech.
„Wirtualna rzeczywistość? Świetnie, kupimy działki pod działki!”.
Tymczasem młodzi już od dawna spotykają się w VRChat, gdzie minister pewnie próbowałby… kliknąć Alt+F4, żeby „zamknąć tę matrycę”.
Edukacja cyfrowa – kurs obsługi Worda dla nauczycieli
Minister cyfryzacji ogłasza program „Edukacja 2.0”. W praktyce: nauczyciele dostają kurs obsługi Worda i Excela.
Dzieci tymczasem kodują już w Pythonie, ale to szczegół – ważne, że nauczycielka w podstawówce umie zrobić pogrubienie w dokumencie.
Smart cities, głupie decyzje
Wielkie hasła: „Budujemy inteligentne miasta!”.
Efekt?
– Inteligentne śmietniki, które nie działają.
– Aplikacja do płacenia za parking, która działa tylko na Windows Phone.
– Światła uliczne podpięte do… jednego włącznika w ratuszu.
Rada ekspertów – czyli kuzyn, kolega i znajomy z kościoła
Każdy minister ma swoich doradców. A jak ich wybiera?
„Pan Marian, bo zna się na komputerach – naprawił mi kiedyś drukarkę”.
„Kuzyn Krzysiek – informatyk z zamiłowania, bo gra w Fifę”.
Tak powstaje strategia cyfryzacji kraju.

Konferencje międzynarodowe – Google Translate Edition
Na spotkaniach międzynarodowych w sprawie technologii nasi ministrowie czują się jak na obcej planecie.
– Delegat z Korei: „Budujemy sieć 6G”.
– Delegat z USA: „Inwestujemy miliardy w AI”.
– Nasz minister: „Wprowadziliśmy elektroniczny dowód osobisty… ale czasem się zawiesza”.
404 kompetencje not found
Śmiać się czy płakać? Nie wiadomo.
Bo ostatecznie to oni podpisują dokumenty, oni zatwierdzają budżety i oni decydują, czy nasze dane będą przechowywane na serwerach w Polsce, czy na pendrivie schowanym w szufladzie.
A my? Możemy tylko patrzeć, jak minister cyfryzacji próbuje dodać emoji do maila w Outlooku.

Odwiedź nas również na Facebooku!
Zobacz również: Twitch i rewolucja contentu: 99% biust, 1% gameplay





