
Witajcie na 404 MozgNotFound, gdzie technologia i zdrowy rozsądek spotykają się – i często wychodzi z tego wielki „hmm”. Dziś na warsztat trafia wielki, patriotyczny, rządowy projekt sztucznej inteligencji o pięknie brzmiącej nazwie PLlum. Tak, właśnie tak – zapomnijcie o ChatGPT-Polska, zapomnijcie o Skynet (na razie) – mamy PLlum. Czy to przełom, a może to przyszłość? Czy to jedynie okazja do wydania – milionów złotych na coś, co wygląda jak AI-terrarium dla urzędnika? Zanurzmy się w tym komicznym świecie.
1. Idea – wielka, polska, ambitna
Na początku brzmi to pięknie: rząd ogłasza, że Polska wkracza w wielką erę sztucznej inteligencji, chce być liderem w regionie, chce mieć własny model AI w języku polskim. Sposób: „Zrobimy własny model językowy, bo zagraniczne chmurki nie znają dobrze naszych „ż”, „ń”, „ą” i „ę””. I tu przychodzi moment, w którym pojawiają się pierwsze problemy: ok – świetnie, ale komu to naprawdę ma służyć? Urzędom? Spółkom Skarbu Państwa? Może mieć też zastosowanie w wojsku – bo przecież sztuczna inteligencja rządowa = bezpieczeństwo narodowe.

2. Realizacja – czyli „tyle pięknych slajdów, tak mało kodu”
Tutaj pojawiają się śmieszności: ogromne plany, wielkie zapowiedzi, podpisywanie listów intencyjnych, robienie konferencji, zdjęć, wystąpień. Ale jak to często bywa – kiedy przychodzi czas na prototyp, testy, wdrożenie – „nooo, jeszcze trochę”. I nagle okazuje się, że model językowy w polskiej wersji pracuje „pilotowo”, albo „trwają testy”, albo „dotacje zostały wstrzymane do momentu…”. Warto przypomnieć, że rządowa zapowiedź inwestycji to około 1 miliarda złotych na rozwój AI w Polsce. To sporo – dla porównania, można by kupić… hmmm… dużo dobrych komputerów albo przeszkolenie tysięcy specjalistów. Ale nie – idziemy w prestiż.
3. Koszty i efekt – chwila refleksji
No właśnie – koszty. Bo skoro mówimy o miliardzie złotych (czyli równowartości kilkuset milionów euro) na rozwój AI, to oczekujemy czegoś spektakularnego. I tu jest miejsce na satyrę: co dostaliśmy? Czy PLlum już rozwiązuje problemy? Czy tłumaczy wnioski urzędowe, czy może pisze wiersze w stylu „Polska przyszłość, algorytm w naszych rękach”? Z tego co widać – efekt jest dość skromny. Badania wskazują, że mimo projektów rządowych Polska nadal ma jedno z najniższych w UE poziomów wykorzystania AI w firmach. Innymi słowy: kasa wydana, piękna nazwa zrobiona, konferencja zrobiona – a rezultat… no cóż, jeszcze w fazie „rozwoju”.

4. Dla kogo to? Dla czego? I czy w ogóle to działa?
Tutaj mamy prawdziwy hit: PLlum niby ma służyć administracji, ma wspierać start-upy, ma być polskim odpowiednikiem ChatGPT albo Claude. Ale – pytanie: czy ktoś faktycznie z niego korzysta? Czy ktoś mówi: „hej, dziękuję PLlum-owi, że automatycznie wypełnił mi PIT”? Nie słychać takich chwał. Za to słychać: „trwają testy”, „projekt pilotażowy”, „oczekujemy na wyniki”. I w tym miejscu humor wkracza ze sceny: oto mamy państwowy projekt AI, który… wygląda jak ładny prototyp w PowerPoincie.
5. Ironia na całego – czyli „patriotyzm sztucznej inteligencji”
No bo pomyślmy: model językowy po polsku – to super. Tylko że jest ich już sporo – nie tylko zagraniczne, ale i dostępne open-source. A tu wydajemy miliardy, budujemy urzędy, rady i fundusze. W jednej z publikacji krytycy piszą wprost: „tworzenie nowych struktur rządowych za setki milionów złotych zamiast inwestowania realnie w sprzęt i ludzi” to przykład marnotrawstwa. Satysfakcja satyryczna: oto moment w którym państwo mówi „Inwestujemy w AI” – a my patrzymy i mówimy „Inwestujemy w… papier i konferencje?”.
6. Wniosek – i co dalej z PLlum?
Wnioski są proste: PLlum może być albo znakomitym projektem i perełką innowacji – albo kolejnym „monolitem” państwowym, który zostanie w szufladzie, albo będzie działać i nikt o tym nie usłyszy, albo będzie działać słabo, a nikt nie przyzna, że się już zestarzał. Z satyrycznego punktu widzenia – to mamy materiał idealny: rząd mówi „nowa AI”, my mówimy „czy to naprawdę AI, czy AI-zastępnik dla stolika konferencyjnego?”. A koszt? No cóż – miliony złotych za… no właśnie, za jakie konkretne korzyści? Czekamy na konkret.

7. Bat na „innowacyjność” – ale czy tylko satyra?
Można powiedzieć: „hej, to wszystko to poważna sprawa, i nie należy się śmiać”. Oczywiście – to poważna sprawa. Ale – gdy państwo inwestuje w coś, co nie jest transparentne, co nie generuje szybko efektów i co brzmi bardziej jak kampania PR niż realne wdrożenie – to wtedy satyra ma rację bytu. Bo „inwestujemy w przyszłość” brzmi świetnie – ale co z teraźniejszością? Czy ludzie widzą, że PLlum im ułatwia życie? Czy urzędy mówią „tak, dzięki temu nie musimy czekać w kolejce”? Jeśli nie – to mamy problem.
8. Podsumowanie – z przymrużeniem oka
Reasumując: PLlum to typowy przykład – wielka nazwa, wielki kapitał, wielkie oczekiwania, a efekt może być… no właśnie, niekoniecznie wielki. Ale za to śmieszny, jeśli przyjmiemy perspektywę typowego Kowalskiego (albo Nowaka) patrzącego na to: „Państwo wydaje kase, robi AI, a ja dalej czekam na odpowiedź urzędu”. I to nasze prawo – zwrócić uwagę, zapytać: „co z tego mam?”. A jeśli odpowiedź brzmi „czekaj, trwa”, to można śmiać się – ale z nadzieją, że kiedyś PLlum naprawdę ruszy i nie będzie tylko kolejną nazwą konferencji.
Na blogu 404 MozgNotFound lubimy technologię i zdrowy sceptycyzm. I oto mamy: rządową AI, która być może kiedyś będzie działać – na razie jednak wygląda bardziej jak scenografia niż funkcjonujący algorytm. I to właśnie jest materiał na satyrę.
Dzięki, że przeczytaliście – jeśli chcecie, mogę przyjrzeć się kolejnym „innowacyjnym” projektom państwowym i pośmiać razem. Do następnego wpisu!
Zobacz również: W realu tego nie zjesz, nie założysz i nie zobaczysz: AI kontra rzeczywistość w reklamach
Odwiedź nas na Facebooku!






Jeden komentarz