Eurojackpot: jak sprzedać ludziom marzenie o willi w Hiszpanii za 12 zł


Satyryczna ilustracja człowieka goniącego złotą kulę Lotto – pogoń za złudzeniami.
Lotto czyli pogoń za złudzeniem

Witamy w świecie, gdzie bilety do bogactwa kosztują mniej niż paczka chipsów, a szansa na wygraną przypomina prawdopodobieństwo spotkania jednorożca w kolejce do ZUS-u. Tak, mowa o Eurojackpot, Lotto i wszystkich tych magicznych grach losowych, które skutecznie zamieniają nasze marzenia w… dodatkowy przychód państwa.


Hazard w eleganckim garniturze

Nie mówimy tutaj o kasynie, gdzie Janusz przegrywa wypłatę w ruletce, tylko o „państwowej grze liczbowej”, która brzmi szlachetniej niż „legalny hazard pod patronatem ministerstwa”.
W reklamach widzimy szczęśliwe rodziny, złote zachody słońca i ludzi, którzy wyglądają jakby naprawdę kiedykolwiek coś wygrali. W rzeczywistości to głównie sąsiedzi z bloku, którzy co tydzień obstawiają te same numery, bo „kiedyś musi siąść”. Spoiler: nie musi.


Dlaczego kupujemy te złudzenia?

Bo to najtańszy abonament na marzenia.
Za 12 zł możemy przez tydzień czuć się jak przyszły posiadacz jachtu, prywatnego helikoptera i loży VIP na Eurowizji. W poniedziałek: planujemy, co kupimy, a w środę: już wyobrażamy sobie, jak rzucamy szefowi wypowiedzeniem na biurko. W piątek: sprawdzamy wyniki i… wracamy do Biedry z kartą „Moja Biedronka”.


Matematyka kontra emocje

Szansa na trafienie głównej wygranej w Eurojackpot to 1 do 139 milionów. To mniej więcej tyle, co:

  • spotkać Obamę w kolejce po hot-doga w Radomiu,
  • wygrać w „Familiadzie” bez wstydu przed całą Polską,
  • znaleźć gniazdko USB w polskim Pendolino, które naprawdę działa.

Ale ludzki mózg nie działa na liczbach, tylko na historii: „Ktoś wygrał, więc ja też mogę”. I tu właśnie zaczyna się magia – hazard ubiera się w płaszcz nadziei.


Szanse na wygraną? Lepiej licz, że spadnie ci meteoryt.

Państwo – największy wygrany

Wszyscy myślą o milionach, które trafią na ich konto, ale prawdziwym zwycięzcą jest budżet państwa. To taka subtelna forma „podatku od nadziei”.
Wyobraź sobie, że za każdym razem, gdy płacisz za kupon, połowa tej kasy idzie na:

  • dotacje dla sportu,
  • łatanie dziur w finansach publicznych,
  • albo po prostu do kieszeni systemu, który śmieje się z twojej matematyki.

Największy zwycięzca? Budżet państwa.

Syndrom „prawie wygrałem”

Największy geniusz gier losowych? Mechanizm „o, brakło mi jednego numerku”.
To jakby ktoś powiedział ci: „Byłeś o krok od randki z Margot Robbie, ale spóźniłeś się na autobus”. I nagle czujesz, że następnym razem musi się udać.
Spoiler nr 2: znowu się nie uda.


O jeden numerek od raju.

Lotto jako religia

Mamy rytuały:

  • zawsze te same liczby („bo to urodziny babci”),
  • zdrapki na szczęście,
  • „systemy” na wygraną (czytaj: Excel Janusza wypełniony losowością).

Kapłanami są kolektury, a świętym dniem – wieczór losowania. Ludzie modlą się do kulki, która wpadnie do odpowiedniej rurki, zamiast do czegoś sensownego, jak np. podwyżka w pracy.


A co, jeśli naprawdę wygrasz?

No właśnie. Statystyki są brutalne: większość milionerów z Lotto po kilku latach wraca do biedy, bo fortuna wyparowuje szybciej niż ulga podatkowa.
Nowy dom? Kredyt na utrzymanie. Ferrari? Pierwsza stłuczka i po aucie. Rodzina? Nagle pojawiają się kuzyni, o których nie wiedziałeś.

Wygrana rozwiązuje jedynie problem, jak szybko przepuścić pieniądze, a nie jak żyć mądrzej.


Eurojackpot – globalne złudzenie

Nie tylko Polacy. Niemcy, Finowie, Włosi – wszyscy rzucają się na kupony, jakby to był bilet do raju.
Prawdziwy raj? Mają ci, którzy sprzedają marzenia. A ty co tydzień kupujesz bilet w jedną stronę do rozczarowania.


Co moglibyśmy zrobić zamiast?

  • Zaoszczędzić te 12 zł tygodniowo – po roku masz 624 zł, czyli wakacje w Kołobrzegu.
  • Kupić akcje – większa szansa, że zarobisz niż w Eurojackpot.
  • Albo po prostu kupić kebaba – przynajmniej na chwilę jesteś naprawdę szczęśliwy.

404 Wygrana Not Found.

Podsumowanie: 404 Wygrana Not Found

Lotto, Eurojackpot i cała reszta to fabryki złudzeń. Prawdziwym zwycięzcą nigdy nie jest Kowalski z kuponem, tylko system, który sprzedaje mu sen.
Marzenia są spoko. Ale może zamiast czekać na „szóstkę”, warto postawić na coś, co mamy pod ręką – siebie, swoje projekty, swoje życie.

Bo w przeciwnym razie – będziesz jak ten kupon: skasowany.

Zobacz również: Scammerskie sponsorowane wpisy: uratuj konia, kota i swój zdrowy rozsądek

Odwiedź nas również na Facebooku!

Tagi:

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *